Mały, nierzucający się w oczy pomocnik do zadań niemal niewykonalnych – tak właśnie można opisać go w dużym skrócie, który i tak ujmuje trochę jego sporym możliwościom.

Trzeba przyznać, że Necker wygląda dobrze tylko przy samochodzie terenowym, wynurzającym się z błota. Nie znam nikogo, kto by się nim zachwycił po wyjęciu go z pudełka, które swoją droga wygląda w pierwszej chwili staranniej, niż sam nóż.

Gruba, kydexowa kabura i kawałek paracordu, który tak naprawdę na niewiele nam się zda z racji swojej jedynie 30-to centymetrowej długości.

Po wzięciu noża do ręki możemy poczuć złość na siebie za to, że wydaliśmy pieniądze na coś brzydkiego i niespecjalnie wygodnego. Po chwili przypominamy sobie, że wszak – jak sama nazwa wskazuje (neck z ang. znaczy szyja – przyp. Vince) – jest to 70-cio gramowa zabawka, przewidziana do noszenia na szyi.

I tu zaczyna się kłopot. Możemy bowiem się poddać i po pierwszych 10 minutach z Neckerem uznać, że jest dla nas za ciężki lub pochodzić z nim pół dnia i się przyzwyczaić. Jasne, nie jest to cieniutki Tether od Benchmade, ale też nie demonizujmy jego grubości i wagi.

Mój Becker posiada rękojeść oplecioną czarną linką, która poprawia pewność chwytu i umożliwia wykonywanie nim prac bez obaw o nieprzyjemne odciski i zranienia. Zresztą kupując go, musimy od razu brać pod uwagę to, że zabawa z paracordem będzie pierwszym zabiegiem „kosmetycznym”, jakiego dokonamy.

Kiedy nacieszymy się już nożem, ponosimy go sobie przy pasku lub na szyi, nadchodzi chwila pierwszych prób i testów. Jeżeli myślisz nad tym, aby tradycyjnie udać się z nim do kuchni, zacząć ciąć bułki, szynkę czy chleb, to zapomnij o tym, bo nie do tego stworzono ten nóż. Zdecydowanie lepiej sprawdzi się on przy rwaniu drutów, cięciu kabli i stalówek. Nie myśl, że zatrzyma go jakaś tam blacha, grube plexi czy inne pancerne materiały, na których „giną” pozostałe necki.

Tutaj wystarczy mocno chwycić i zacząć ciężką pracę, na jaką Necker tylko czeka. Mimo niedługiej rękojsci, która odbija się na wygodzie pracy, można nim zastrugać kije na ogniska czy ciąć sznurki i liny.

Mówi się, że nożami się nie podważa i nie używa ich jak śrubokrętu. Być może, ale jeżeli masz Neckera, to wiesz, że to nieprawda. Ja moim wykręcałem setki śrubek, rozbijałem nim stalówki przy pomocy młotka, jednak największe wrażenie nóż zrobił na mnie dwa razy.

Pierwszy raz, kiedy spadł z ponad 40 metrów na ubita glinę i jedyną szkodą był pęknięty nit w kaburze. Drugi raz, kiedy wepchnąłem go pomiędzy cegły i stałem na nim przez kilka minut i kiedy go wyciągnąłem, on wciąż był w dobrym stanie.

Necker pokazał, ze można mu zaufać i jest w stanie znieść o wiele więcej, niż by się wydawało. Myląca może być jego prostota i niska cena, która sprawia, że nóż możemy zaliczyć cenowo do kategorii „dolnej półki”.

Jest to nóż dobry na wypad w góry, jako narzędzie ostatniego wsparcia dla militarystów i zapalonych podróżników, którzy jednego dnia są w pociągu, a drugiego już śpią pod gołym niebem. Necker swoim wyglądem nie straszy i nie przeraża, znajdzie też swoje miejsce w schowku samochodowym lub jako dobry nóż do pożyczania bez strachu o to, że dajemy w obce ręce drogą i delikatna zabawkę. To po prostu kawał dobrej i mocniej stali, która może dużo znieść.