Nóż monolit, alternatywa dla drogich, survivalowych noży promowanych nazwiskami słynnych knifemakerów. Nazwa Bushman jest niezwykle trafna dla noża, który został wykonany z jednego kawałka stali i może nam także służyć jako włócznia, zamontowana na końcu drzewca.

Nóż dostajemy w seryjnym, błękitnym kartonie firmy Cold Steel, który od razu staje się obiektem doświadczalnym ostrości noża. W tym przypadku niestety chłopcy z CS’a się nie postarali, na szczęście SK-5 High Carbon szybko poddaje się ostrzałce i już po chwili 3/32 calowe ostrze może zmierzyć się już z każdą przeszkodą.

Wraz z nim dostajemy świetną kordurową kaburę, dającej pewność, że nóż nie wysunie się w trakcie biegu czy noszenia przy plecaku, zapewnia też możliwość szybkiego wyjęcia go nawet w grubych rękawicach.

Pierwsze pytanie, które powinniśmy sobie zadać, kupując sprzęt survivalowy, który chcemy zabrać ze sobą na szlak, to czy można mu zaufać. Ja modelowi bushman zaufałem i nie zawiodłem się, pomimo tego, że posiada swoje wady, ale o nich dalej.

Jak już wspomniałem, Bushman to monolit, co odbiło się na jego niskiej cenie, ale i na pewnej „toporności” tego urządzenia, co widać i czuć po kilku mocniejszych cięciach czy próbach rąbania. Po prostu Bushman nie posiada rękojeści np. z kratonu, który absorbowałby drgania i zwiększał pewność chwytu. Dobrym rozwiązaniem może być zakup rurki termokurczliwej, która po ogrzaniu dopasowałaby się i zapewniła lepszy komfort używania noża.

A jak nóż radzi sobie z pracami survivalowymi? Przygotowanie obkorowanie gałęzi nie stanowi dla niego problemu, tak samo przycinanie i cięcie materiału, oraz przygotowywanie porannego posiłku na drogę.

Jedyna rzecz z jaką mogą być problemy to otwieranie konserw. Nóż ma długie ostrze i szpiczasty czubek, który sprawia, że prawie zawsze puszkę przebijemy na wylot. Dość dużą wadą jest podatność stali na korozję – wystarczy raz nie wytrzeć dokładnie noża, aby odnaleźć ostrze pokryte rdzawym nalotem, z którym trzeba już systematycznie walczyć.

Trudno zarzucić coś więcej narzędziu, jakim jest Bushman, nie jest on brzydkim nożem i nie razi swym wyglądem. W lesie radzi sobie dobrze zarówno przy cięciu, jak i rąbaniu. W polowej kuchni spisuje się poprawnie. Da się nim nawet celnie i skutecznie rzucać.

Niska masa, porządna kabura i rozsądna cena czynią go liderem w kategorii taniego noża na wypady do lasu czy nad jezioro i możemy mieć pewność, że nas nie zawiedzie. Bushman jest też dobry do samochodu terenowego. Wrzucając go do bagażnika, gdzie drzemie już fiskarsowa siekiera i łopata, świetnie uzupełnimy nasz off-roadowy zestaw.