Wśród swej szerokiej oferty produktów, firma Cold Steel ma dwa ciekawe noże, a właściwie sztylety. Są to Peace Keeper I oraz odpowiednik: Peace Keeper II. Kierując się chęcią posiadania noża do walki wręcz, postanowiłem zaopatrzyć się w większy model, który poza właściwościami bojowymi, miał spełniać dodatkowo funkcję użytkową.

Kiedy paczka dotarła, moim oczom ukazało się tekturowe pudełko, a w nim zamówiony nóż. Pierwsze wrażenie – duże i mocne bydle! Ciężki, aczkolwiek pięknie wyważony. Do tego ładna pochwa z możliwością zamontowania Tek Lock’a. Po oględzinach przyszła pora na testy. Nóż przyszedł fabrycznie naostrzony do stanu „goli włosy na przedramieniu” (oczywiście ta forma określania ostrości jest nieco śmieszna jako, że do takiego stanu mozna doprowadzić nawet kawałek puszki po zupie fasolowej).

Ponieważ nóż ma charakter typowo bojowy, więc na pierwsze miejsce walki wybrałem….. kuchnię. Krojenie chleba, warzyw, owoców, ścinanie czubka jajka – wszystko bez problemu. Tak ulubiony przez wszystkich test pomidorowy (krojenie pomidorów) również wypadł rewelacyjnie. Po kuchennych testach nóż umyłem pod strumieniem bieżącej wody i wysuszyłem ręcznikiem. Na ostrzu nie było żadnych śladów użytkowania, poza śladami od pochwy, które to chyba są urokiem każdego modelu z kydexem w zestawie.

Kolejny test – piwnica. Właściwie niezamierzony, bo to potrzeba wiosennych porządków zmusiła do poczynienia pewnych działań. W piwnicy ciąłem starą wykładzinę i poplątane linki do suszenia bielizny. Podczas „testów” w piwnicy musiałem przeciąć także kilka przewodów ze starej instalacji elektrycznej, które wystawały ze ścian. I to nie było problemem dla noża, chociaż nie ukrywam, iż w pierwszym momencie chciałem iść po kombinerki. Przewody przecięte. Po teście w piwnicy nóż nadal był ostry, choć już nie goli jedną stroną.Cóż, całe szczęście, że golił jeszcze drugą:) Na powierzchni ostrza pokazały się pierwsze obtarcia. Ale przecież to narzędzie, a nie obiekt kultu, więc nie powinno się przejmować wyglądem klingi.

Teraz idziemy na spacer. Tylko jak z sobą zabrać taki wielki nóż? Na pasie będzie wyglądał jak nieszczęście, a przechodnie wezmą mnie za jakiegoś wariata. Po odkręceniu i przełożeniu dwóch śrub, nóż pięknie położył się poziomo na plecach, a zasłonięty kurteczką, był całkowicie niewidoczny. W tym momencie należą się brawa dla firmy Cold Steel za zastosowanie wspomnianych śrub – prosta, a zarazem doskonała metoda. Podróż wypadła bez problemów, co prawda nie było potrzeby nagłego wyjmowania noża z pochwy, ale wierzę, iż nie potrzebowałbym na to zbyt wiele czasu. Po próbach z mocowaniem, stosując kilka zmyślnych troków, spokojnie można było nóż umieścić na plecach, na ramieniu, na przedramieniu, na udzie, pod kolanem i gdzie tylko sobie można było jeszcze wyobrazić. Genialna pochwa PKI pozwala na iście alpejskie kombinacje i nóż nawet zamocowany na szelkach taktycznych trzymał się celująco pod pachą. Jedynym mankamentem pochwy był brak otworu w dolnej jej części, do ewentualnego odprowadzenia wody. Ale chwila pracy wiertarką i problem rozwiązany. Oczywiście z czasem dorobiła także się Tek Lock’a, który odkrył nowe sposoby noszenia noża np. na plecach, pozwalając na ułożenie noża pod kątem względem linii kręgosłupa.

Teraz testy były już poważniejsze. Szkoda mi książki telefonicznej, więc przebijałem stary podręcznik do elektroniki. Książka jeszcze sprzed reformy w szkolnictwie, więc okładka z tektury twardej, a papier miała porządny – gruba na niecałe 2 cm. Wziąłem dość spory zamach i … ostrze miluśko przebiło podręcznik, tak że czubek noża wbił się na 1-2 mm w podłożoną deskę. Następny test – przebijanie kamizelki kuloodpornej. Znów zamach i chwilę potem ostrze bez problemu przedarło się przez pancerz. Po tych testach nóż przestał golić, więc przyszła pora na ostrzenie kamieniem ceramicznym. Trochę to trwało, bo PKI jest dużym nożem ale po jakimś czasie znów można się było nim ogolić.

Przyszła pora na walkę wręcz. Ostrze wyważone jest wprost cudownie i samo pływa w dłoni, pozwalając na szybkie i mocne uderzenia czy pięknie wydłużone, głębokie cięcia. Wzorem innych specjalistów od testowania, wbijałem nóż do sporej wielkości arbuza (był już martwy). Wielkości otworów, jaki robiło ostrze budziło szacunek. Warto jeszcze napisać, że rękojeść doskonale siedzi w mokrej dłoni, a jelec pewnie asekuruje przed zsunięciem się palców na ostrze.

Na chwilę obecną nóż używam już od kilku ładnych miesięcy i nadal jestem z niego bardzo zadowolony. Doskonale sprawdza się wszędzie tam, gdzie potrzebne są większe modele. Owszem, wielu może tutaj narzekać, iż nóż wykonany jest raptem ze stali 420 Sub Zero, ale na dobrą sprawę nie ma to aż takiego wielkiego znaczenia w zastosowaniu, a znacznie obniżyło cenę noża. Podsumowując, za naprawdę niewielkie pieniądze otrzymujemy nóż, który nie zawiedzie nas zarówno w zastosowaniu użytkowym, jak i narzędzia samoobrony – czego oczywiście nikomu nie życzę.