Przypomina mi się pewna scenka z filmu „Indiana Jones i Ostatnia Krucjata”, kiedy to Indy musiał odnaleźć Świętego Grala, spośród wielu różnego typu kielichów. Pominąwszy efektowne, wysadzane drogimi kamieniami naczynia, Indy chwyta za małe, zakurzone cynowe brzydactwo … i trafia!

To jako pierwsze przychodzi mi do głowy, kiedy myślę o Sebenzie, która – powiedzmy sobie szczerze – urodą nie grzeszy. Żeby było ciekawiej, model ten jest mimo wszystko jednym z najdroższych, fabrycznie produkowanych na rynku, paradoks! Sebenza jest taką małą, brzydką, szarą myszką, która być może nie zachwyca na fotografiach, nie przyprawia znajomych o szybsze bicie serca, ale zapewnia właścicielowi dwie, tylko dwie, ale za to bardzo ważne rzeczy – prostotę i niezawodność.

Prostota i niezawodność, też mi coś – można pomyśleć – obecnie na rynku jest tak wiele tańszych modeli, które cieszą się nie mniejszą renomą niż ten. Nie wiem, jak Ty, ale ja miałem właśnie takie zdanie, kiedy po raz pierwszy przeczytałem o tym nożu (pozdrowienia, PiterM!).

Na całe szczęście kilka miesięcy temu miałem okazję zapoznać się bliżej z tym modelem i stwierdzam, że fotografie, nieważne, jak perfekcyjnie wykonane, najzwyczajniej w świecie nie oddają tego, w czym Sebenza spisuje się najlepiej – w wygodnym noszeniu na codzień, wreszcie (najważniejsze!) w cięciu!

Do trzymania w gablotce nadaje się cała gama o wiele bardziej urodziwych noży, niekoniecznie droższych – z okładzinami z drewna, wkładkami czy bolsterami. Po raz kolejny powtarzam, Sebenza ustępuje wielu modelom efektownością, ale co może być efektownego w rękojeści z dwóch kawałków tytanu, skręconych raptem trzema śrubami ?

Niewiele, jednak z drugiej strony tytan z wykończeniem beadblast jest bardzo twardy, a zarazem stosunkowo lekki. Nie straszna mu woda, brud i kurz, nie rdzewieje. Jasne, rysuje się, ale już ustaliliśmy kwestię Sebenzy i gablotki, prawda?

Jak widać na zdjęciu, rękojeść skręcona została śrubami imbusowymi, które – za sprawą dostarczanego wraz z nożem klucza – możemy wygodnie rozmontować w celu na przykład gruntownego przeczyszczenia (tutaj film instruktażowy).

Dzięki zastosowaniu przez Chrisa Reeve tytanu, udało się osiągnąć dodatkowo dwie rzeczy, uprościć budowę noża poprzez zrezygnowanie z dodatkowych linersów oraz zintegrować blokadę z rękojeścią – w taki sposób powstała legendarna Integral Lock czy częściej nazywana Frame lock, która cieszy się opinią jednej z najlepiej zabezpieczających nóż przed nieporządanym zamknięciem.

Zresztą wystarczy porównać grubość jakiejkolwiek blokady liner lock żeby dostrzec przewagę produktu Chrisa (no, może poza modelem Strider AR). Dodatkowo frame lock lepiej zabezpiecza przed przypadkowym zwolnieniem blokady i podczas mocnego uchwytu noża, kiedy palce dociskają frame, nie ma to prawa nastąpić.

Wreszcie, ścieranie się blokady – oczywiście, nastąpi to nawet w przypadku tak grubej sztaby hartowanego tytanu, jak w Sebenzie, przygotuj się więc zawczasu na konieczność wymiany tego elementu u CRK za jakieś 20 lat.

Bardzo miłym dodatkiem, jakże umilającym pracę noża są podkładki z brązu, umieszczone pomiędzy ostrzem, a rękojeścią. Dzięki nim, (oraz paru kroplom dobrego lubrykanta, np. Militec-1) nóż otwiera się i zamyka bez zbędnego oporu.

Ciekawym, a jednocześnie bardzo prostym elementem jest klips Sebenzy, który posiada charakterystyczne wgłębienie w połowie swojej długości. Dzięki niemu, nóż wchodzi w brzeg kieszeni na dwa takty i pewniej siedzi w miejscu, niż w przypadku tradycyjnych klipsów.

Nóż jest na tyle smukły, że bardzo wygodnie nosi się go w kieszeni (ja noszę w prawej przedniej kieszeni jeansów) i gdyby nie umiarkowana waga Sebenzy, w ogóle nie byłaby odczuwalna jej obecność.

Ostrze wykonane zostało ze stali s30v, która obecnie jest chyba najbardziej cenioną stalą na rynku – nierdzewną, ale parametrami dorównującą, a niekiedy wręcz przewyższającą stale wysokowęglowe.

Kształt drop point z wyraźnie zaznaczoną krzywizną krawędzi tnącej oraz wklęsły szlif zapewniają doskonałe warunki do cięcia żywności, drewna, plastiku, tkaniny etc. Sprawdziłem i poza modelem Spyderco – Paramilitary z pełnym płaskim szlifem, niewiele jest noży, które mogłyby dorównać Sebenzie na tym polu.

Do gustu przypadło mi także wykończenie powierzchni ostrza stonewash, które tuszuje wszelkie ewentualne ryski, powstałe podczas eksploatacji noża – idealne rozwiązanie dla estetów.

W porządku, piszę wciąż w samych superlatywach o nożu, teraz pora napisać o tym, co mi się nie podoba w Sebenzie.

Po pierwsze, kołek anodyzowany na nieco niefortunny moim zdaniem, niebieski kolor. Prawdę mówiąć, wolałbym, aby był w innym kolorze i nieco bardziej płasko wykończony.

Druga sprawa, ważniejsza, to cena. Nie umniejszając całej otoczce legendy wokół noża, nie kwestionując pierwszorzędnego wykończenia detali Sebenzy, pewnej blokady i najlepszych materiałów, uważam, że nóż mógłby być tańszy. Niestety zdaję sobie sprawę z wprost proporcjonalnej zależności pomiędzy jakością a ceną, której najzwyczajniej nie da się przeskoczyć…

Uważam więc, że Sebenza jest w pełni warta wydanych na nią pieniędzy. Cenię sobie proste, ale pewne rozwiązania, w kwestii noszenia noża jestem marudą, który nie lubi niewygody, wreszcie nie pociągają mnie zbędne paciorki czy wkładki. Stawiam funkcjonalność ponad estetykę i uważam brzydką, szarą Sebenzę za jeden z najlepszych noży do noszenia na codzień, z jakimi miałem kontakt. Kropka.