Do napisania tego artykułu zainspirowało mnie kilka ostrzy,
które przez własną głupotę zakupiłem, a ich użytkowaniem
niejednokrotnie przypłaciłem mniej lub bardziej groźnymi wypadkami…

Wiele sklepów, straganów oraz firm wysyłkowych, przedstawia klientom obszerną ofertę noży. Począwszy od typowo kieszonkowych, poprzez większe foldery, noże „bojowe”, aż do potężnych ostrzy, które swym rozmiarem bliższe są mieczom. Ceny proponowanych pozycji są bardzo przystępne, bo już za 10 zł możemy stać się właścicielem zgrabnego scyzoryka, a za 50 zł kupimy duży nóż, o bardzo groźnym i nowoczesnym wyglądzie. Wielu kusi niska cena, a także przepiękne opisy, jakie sprzedający umieszczają przy swoim towarze.

Dla kogoś, kto nie interesuje się za bardzo nożami, te tanie ostrza wydają się pięknie wykonane, wzbudzają zaufanie, a magiczne słowo „taktyczny” przekonuje o ich militarnym pochodzeniu. Ale nie oszukujmy się. Praktycznie 100% tych wyrobów to nic innego, jak typowe, rynkowe buble, które mogą nam się bardzo źle przysłużyć…

Stal z jakiej wykonane są te modele opisywana jest najczęściej jako STAINLESS. Cóż, taki gatunek nie istnieje, a ta nazwa oznacza jedynie nierdzewność. Na dobrą sprawę, jej skład chemiczny jest pomijany, co świadczy tylko o tym, iż jest to stal bardzo słabego gatunku. Będzie bardzo podatna na odkształcenia, a co najgorsze – często praktycznie nie da się jej naostrzyć. Ponadto pomimo podkreślenia jej nierdzewności, po jakimś czasie na ostrzu mogą pojawić się brunatne plamki…

Noże składane (foldery), kuszą swym wyglądem i ceną. Ale nie zapominajmy, iż w folderze najważniejsza jest blokada ostrza. To ona ma pozwolić na komfortową pracę i zapobiec przypadkowemu złożeniu się ostrza. Tymczasem blokady w tanich nożach pozostawiają wiele do życzenia. Wzorowane na blokadach wiodących firm, ale wykonane ze słabych materiałów i niejednokrotnie bardzo niedokładnie, powodują, iż łatwo możemy przeciąć sobie dłoń, tudzież nawet stracić palce. Blokad tych najprawdopodobniej nikt nie testował i nie mamy żadnej gwarancji na jej niezawodność. Pół biedy, gdy jest to dość prosta w budowie blokada (np. back lock), ale przy blokadzie zaawansowanej technicznie (np. liner lock) możemy być pewni, iż po pewnym czasie zacznie ona szwankować, by pewnego dnia zawieść nas na całej linii.

Wręcz mrozi krew w żyłach fakt, iż niektóre z tanich noży są automatami, w których otwarcie ostrza następuje przy pomocy napinanej sprężyny. Blokady (chroniące przed niepożądanym otwarciem noża na przykład w kieszeni) w tanich automatach często wykonane są z tworzywa, bądź słabej jakościowo stali. Taki materiał nie gwarantuje bezpieczeństwa i musimy sobie zdawać sprawę, iż możemy się mocno okaleczyć.

Blade play, czyli wyczuwalne luzy na ostrzu, to praktycznie standard w nożu z najniższej półki. Źle spasowane elementy, wadliwa blokada i użycie ścieralnych materiałów powoduje, iż z czasem ostrze staje się wręcz luźnym kawałkiem stali, miotającym się między okładzinami. Chyba nie trzeba wspominać, iż praca z nim bynajmniej nie jest komfortowa.

Z kolei już absolutnym nieporozumieniem są noże, które często przez sprzedawców nazywane są „folderami do rzucania” (!!!). Budowa składanego noża zakłada wysoką precyzję spasowania elementów i łatwo sobie wyobrazić, co może się z nim stać po rzuceniu. Uszkodzenie blokady, ostrza, tudzież całkowite rozsypanie nie powinno nas dziwić.

Foldery bardzo często mają okładziny wykonane z przeróżnych materiałów. Począwszy od drewna, poprzez aluminium lotnicze, aż po tworzywa syntetyczne. Oczywiście te tanie foldery również nie chcą pozostawać w tyle i często można spotkać podobne wersje. Tworzywo sztuczne, to najczęściej paskudny plastik, który maksymalnie dokręcony do boków noża wykazuje szybką chęć popękania w miejscu mocowania. Okładziny drewniane często zaś nie są za dobrze spasowane i w szczeliny dostaje się pył, brud i wilgoć.

Fixed, czyli noże z ostrzem stałym kuszą niejednokrotnie użytym w nazwie słowem TAKTYCZNY, bądź wojskowy. Ale ze świecą w dłoni szukać armii, która wyposaży swoich żołnierzy w takowe ostrza.

Fakt, że stal jest słabej jakości już nas nie dziwi. Trafiają się czasami nawet takie perełki, które można zgiąć (!!!) w dłoniach. Tradycyjnie już oznaczenie STAINLESS STEEL bywa pomyłką.

Ostrza niejednokrotnie pokrywane są „oksydą”, która po bliższym przyjrzeniu okazuje się czarnym lakierem, niszczącym się w trybie natychmiastowym. Na grzbiecie noża czasami znajdziemy nacięcia, które według sprzedających są piłką (ale poza cięciem powietrza z niczym innym nie dadzą sobie rady). W ostrzu czasami znajdziemy też ciekawą kombinację otworów, które w sumie nie wiadomo, do czego służą, ale widocznie według producenta podnoszą wartość bojową noża. Potencjalnego nabywcę może zastanowić fakt, iż jak na nóż wojskowy, grubość 2 mm to trochę mało, zważywszy na długość, która niejednokrotnie sięga prawie 30 cm…

Rękojeść opleciona jest nylonową linką na wzór firmy Strider, ale sposób założenia oplotu na pewno nie przypomina oryginału. Czasami rękojeść wykonana jest z „bardzo twardego tworzywa”, które po odkręceniu okazuje się pustą w środku wytłoczką z plastiku, z którego może i można robić zabawki, ale na pewno nie rękojeści do noży. Dla specjalistów przetrwania niekiedy na rękojeści przyklejony jest kompas, który raz, że osłabia rękojeść, dwa że w kilku oglądanych przeze mnie nożach, nie zawsze wskazywał północ.

W komplecie jest oczywiście pochwa szyta z nylonowej taśmy, bądź materiału skóropodobnego. Szyta niechlujnie, gdyż potrafi sama się popruć, a co najgorsze, ostrze nie leży w niej zbyt pewnie. Dzięki czemu, przy każdym kroku, nóż złośliwie obija się o nogę. Pochwy wykonane z nylonowej taśmy mają jeszcze tą wadę, iż są miękkie, co utrudnia chowanie noża. Zdarza się, iż przy wsuwaniu ostrza, przebija ono ściankę pochwy i mamy w rezultacie pochwę z dziurą…

W ofercie wspominanych firm znajdziemy również sławetne balisongi, czy inaczej butterfly’e, bądź nazywane z polska – motylki. Tutaj mamy już do czynienia z iście diabelską technologią. Rękojeść frezowana jest niedokładnie i wręcz odpychająco. Ostrze montowane na nity, które po nawet skromnym użytkowaniu doprowadzają do luzów ostrza, uniemożliwiających dalsze użytkowanie. Blokada niedokładnie zamyka nóż i niejednokrotnie uderza o ostrze noża. Czasami również, by nadać nożowi „piękny” i „unikatowy” charakter, producent maluje nóż w ciekawe kolory, od czarnego począwszy, poprzez zielony, niebieski, aż po barwy kamuflażu. Zdarzają się również modele „limitowane”, czyli niklowane, które świecą i pięknie kuszą swym blaskiem.

Poza powyższymi nożami, opisywana oferta opiewa również na ostre przedmioty do rzucania. Celowo użyłem słowa „przedmioty”, gdyż nożami nie można tego nazwać. Tytuły BLACK NINJA, BLACK FIRE, bądź NAVY SEALS mają nam pokazać ich taktyczną naturę. Do tego mamy oznaczenia cyfrowo-literowe, które nie wiadomo, co oznaczają. Gdy jednak obejrzymy ostrze, często zdziwi nas, iż szlif jest jednostronny. Właściwie nie wiem, czy można nazwać ostrzem blaszkę o grubości 1,5 mm zaostrzoną z jednej strony i ważącą? 25 gram. Nie wyobrażam sobie siły, z jaką należy rzucić takim nożem, by wbił on się w deskę z odległości 4 m. Na rękojeści mamy krzywo wiercone otwory, a całości dopełnia czasami oplot ze sznurka. Do kompletu szmaciana pochwa, bądź – tutaj hit – profesjonalna pochwa z taśmami, do założenia na przedramię. Po prostu rewelacja w postaci kawałków gumy i rzepa. Wszak większość ludzi chodzi z nożami na przedramieniu…

I w sumie ostatnia grupa, czyli maczety i miecze. Miecze samurajskie są tutaj perełką. Stal iście samurajska STAINLESS, wzbogacona o namalowaną atrapę szlifu hamon. W komplecie plastikowo-skóropodobne wykończenie. Całość wzbogacona o gustowny stojaczek z drewna, w sam raz by to „cudo” postawić w garażu. Maczety także są ciekawe, na ich temat można by napisać osobny artykuł. Od maczet – kordzików myśliwskich z rękojeścią z mosiądzu w kształcie byka, któremu się świecą oczy (diody), poprzez super maczety ze stali niebywale giętkiej, aż po maczety wypalane w bardzo wysokiej temperaturze, dzięki czemu „są niezniszczalne i się nie tępią”

I tak poznaliśmy wartość tych „cudownych” noży. Nie oszukujmy się, wszystkie te produkty śmiało możemy nazwać „odpustowymi” i umieścić na stoisku zaraz obok baloników i cukrowej waty. Warto tutaj wspomnieć jeszcze jedną ciekawą rzecz. Otóż na żaden z opisanych modeli nie ma żadnej gwarancji. Jeżeli pęknie sprężyna w automacie – nóż możemy wyrzucić na śmietnik. Jeżeli ostrze odkształci się bezpowrotnie – również możemy nóż wyrzucić. Opisane noże, poza czasami ciekawym wyglądem, niosą za sobą ryzyko utraty palców. Blokady, które nie trzymają pewnie, automaty samoistnie otwierające się w kieszeni, pochwy, przebijane prze ostrze, bądź maczety, które pękają ze świstem stalowych ostrych odłamków. To nie są żarty. Wszak zdrowie i życie mamy jedno.

Tutaj zapewne odezwą się co poniektórzy, że przecież różnica cenowa takiego noża, a noża firmowanego jest kolosalna. W końcu w temacie artykułu widnieje słowo drogi. Nie do końca. Już za około 150 zł zakupimy nóż, który będzie wspaniale nam służył. Nóż, który nie złoży się na palce i nie wyszczerbi przy natrafieniu na kość w kotlecie schabowym na grillu. Poza tym, czy warto kupować co chwilę nowy, ale niepraktyczny nóż, czy też lepiej kupić jeden, ale cieszyć się jego parametrami przez długi okres?

Kupując firmowany nóż, zawsze będziemy wiedzieli, z jakiej stali został on wykonany. Producent nie utajnia swych danych, więc można bez trudu odnaleźć opis produktu w internecie, bądź w katalogach. Będziemy znali dokładnie nazwę tworzywa, z jakiego wykonano okładziny, a spasowanie elementów zadziwi nas swoją precyzją. Pochwa będzie idealnie pasowała do noża, bez ryzyka zgubienia, często oferując nam kilka wariantów noszenia, a dodatkowo będziemy posiadali na wszystko gwarancję.

Właściwie, czego chcieć więcej? Przed Wami stoi przebogata oferta wielu firm, które od lat pracują nad tym, by w ręce klientów trafił produkt pięknie wykonany, a co najważniejsze – bezpieczny, by używanie noża stało się przyjemnością.