Mój dzień w sobotę 23 października 2004 r. zaczął się wcześnie i była to zdecydowanie najnieprzyjemniejsza jego chwila – musiałem wstać o 3:30, aby napić się żelaznej porcji kawy i przygotować na przyjazd kolegów Desmodusa i Bacy.Punktualnie godzinę później dostałem umówiony sygnał na komórkę i po 10 minutach byliśmy już wszyscy na trasie z pierwszym puntem docelowym – oczywiście Światem Noży. Nie będę teraz opisywał wszystkich naszych przygód podczas podróży – dość powiedzieć, że droga do Warszawy wcale nie jest taka prosta, zwłaszcza, kiedy to ja jestem pilotem, patrzac na mapę trzymaną do góry nogami. Jednak jakimś cudem dotarliśmy do Stolicy i teraz pozostało nam tylko poszukiwanie ul.Chmielnej – w czym niezmiernie pomógł nam Pałac Kultury widoczny – jak pamiętałem – zza lady sklepu. Na miejscu spotkaliśmy PiteraM – człowieka legendę – oraz Jarka, właściciela sklepu Świat Noży. Wewnątrz ciężko było skupić uwagę na czymś konkretnym – wyobraźcie sobie setki noży, leżących praktycznie vis a vis. Dwa dni wcześniej poprosiłem Pitera, aby wziął ze sobą model SA-l firmy Strider i korzystając z okazji, przyjżałem mu się teraz bliżej – rewelacja. Wziąłem też do ręki kilka modeli z asortymentu Jarka m.in Shadow III oraz Bowie Grega Tichbournea – zwłaszcza ten ostatni robi wrażenie!

Świat Noży robi wrażenie. Niestety czas goni…

Pomimo naszych wyłupionych gałów i zezowania na kilka noży jednocześnie, czas biegł nieubłaganie i zanim się zorientowaliśmy, wybiła godzina 9:45 – sygnał do opuszczenia sklepu i udania się na sam Zlot. Pożegnawszy się na chwilę z Jarkiem, ruszyliśmy na ulicę Kłobucką 8, gdzie czekały nas jeszcze tylko poszukiwania właściwego magazynu (dzięki za pomoc Shaft). Na miejscu, pomimo jeszcze stosunkowo wczesnej godziny, było już kilkanaście osób, zapoznałem się więc od razu z między innymi Warem, Toluvinem, AdamemD, Tafią, wreszcie nieugiętym recenzentem regularnie piszącym na tej stronie – wspomnianym już Shaftem. Cała sala robiła wrażenie ogromnej i dopiero później – około godziny 13, kiedy liczba osób osiągnęła ekstremum, okazało się, że gabarytowo jest w sam raz (a nawet mogła by być większa). Pierwszym punktem Zlotu było seminarium walki nożem, prowadzone przez Wara – eksperta w tej dziedzinie. Pomijając rozgrzewkę, rozpoczęło się od numeracji lini ataków, a skończyło na sparringach z atrapami i okularami ochronnymi. Na moje nieszczęście trafił mi się najtrudniejszy przeciwnik – sam War, który pomimo, że jestem o sporo lżejszy od niego, dorównywał mi szybkością i zdecydowanie przewyższał techniką. Wystarczy więc, jak napiszę, że gdyby zamiast atrap używać flamastra, miałbym wąsy jak Kot Filemon oraz koszulkę w tygrysie paski.


Vince vs WAR – 0 : 2

Następnym punktem programu był wykład Nóż outdoor’owy prowadzony przez PiteraM, który przyniósł ze sobą na tę okazję na prawdę sporo noży m.in. Chrisa Reeve (Shadow IV, Green Beret), Strider (MFS, DB-l, D-Al), Microtech, Grega Tichbournea czy Tracea Rinaldiego. Piter rzeczowo i bez zagłębiania się w markę wyjaśnił kryteria doboru takiego noża, a po skończeniu wykładu pozwolił zapoznać się bliżej ze swoimi „zabawkami”. Korzystając z okazji, zrobiłem sobie zdjęcie z modelem Strider D-al, który chyba najbardziej przypadł mi do gustu podczas Zlotu, o okładzinach z drewna Cocobolo i rewelacyjnym ostrzu recurve – jednym słowem rewelacja, niestety w najbliższym czasie poza moimi możliwościami finansowymi.

Wykład Pitera o nożach outdoorowych, zwróćcie uwagę na cudeńka, leżące na stole.

Trzecim i czwartym punktem Zlotu były dwa wykłady, prowadzone przez Sergiusza Mitina – autora rewelacyjnej książki „Noże” oraz jednego z największych (o ile nie największego) eksperta w tej dziedzinie w naszym kraju. Tematem pierwszego był nóż Every Day Carry (z ang.: do codziennego noszenia) – czyli co nosić, aby nie wzbudzać paniki wśród otoczenia. Drugi wykład traktował o ostrzeniu noży na płaskiej osełce diamentowej. Dla kogoś przwyczajonego do ostrzałki Tri-angle (mówię o sobie), wprawa, z jaką Sergiusz ostrzył nóż w ten tradycyjny i jakże trudniejszy sposób, na długo zapadnie w pamięć.


Sergiusz Mitin pokazuje, jak ostrzyć noże.

Wobec panującej atmosfery, wszyscy wokól najwyraźniej zapomnieli o głodzie i dopiero po ogłoszeniu przerwy obiadowej zdałem sobie sprawę, że nie jadłem niczego od godziny 3 w nocy. Dwie bułki później byłem gotowy do dalszej części Zlotu, a gotowy być musiałem, bo teraz przyszła kolej na mnie, jeśli chodzi o prowadzenie piątego wykładu, o balisongu. W tym momencie chciałbym podziękować Jarkowi za udostępnienie sprzętu – nowego, prosto z pudełka, Benchmade’a model 42, który – w porównaniu do chińskiej bazarwowej atrapy, którą ćwiczyłem – dosłownie płynął (i latał) w powietrzu. Milczeniem pominę fakt, że podczas pokazywania jednego z tricków, zaciąłem się w palec…


Ci ludzie poodsuwali się celowo.


Ja się nagadałem… A potem i tak Blacha pokazał, że jest dwa razy lepszy ode mnie.

Jak powstaje nóż – taki nosił tytuł szósty punkt Zlotu, prowadzony przez Jumbo. Wtedy właśnie miałem okazję zapoznać się bliżej z nożami, które autor opisuje na tej stronie – robią wrażenie! Prowadzący opowiadał z humorem swoje perypetie tworzenia pierwszych modeli i uświadomił wszystkim, że praca nad nożem być może nie jest łatwa, ale daje satysfakcję i procentuje – o czym mógł się przekonać każdy, trzymając w ręce eksponaty od Jumbo.


Jumbo mówi o swoich nożach.

Teraz przyszła kolej na Konkurs cięcia liny konopnej – bardzo grubej i stosunkowo twardej. Zgłosiło się około 18 zawodników (w tym i ja, ze swoim niewielkim modelem Strider MFS), a zwyciężcami ex equo zostali Sergiusz Mitin (tnący niezwykle technicznie, w pierwszych etapach praktycznie z nadgarstka) oraz Toluvin z nożem Spyderco Temperance. Jesli chodzi o mnie, mój MFS dał radę tylko jednej linie, co w porównaniu ze zwyciężcami (4 !!!) jest wynikiem – przyznaję – słabym…


Stanowisko wykonane zostało profesjonalnie, liny wystarczyło.


Każdy mógł spróbować swoich sił…


… ale zwycięzców mogło być tylko dwóch. Na zdjęciu jeden z nich.


Przegrani byli zrozpaczeni.

Ostatnim dla mnie punktem Zlotu była część wystawowa, podczas której swoje stoiska miały: firma z Łodzi Alert (oficjalny dystrybutor Benchmade oraz Masters Of Defense), Mars (dystrybutor włoskiej firmy Extrema Ratio), Świat Noży (wiadomo…), Guldan (ciekawe noże własnej produkcji) oraz wszyscy ci, którzy chcieli pochwalić się swoją kolekcją. A było czym, w moje ręce wpadły między innymi takie perełki, jak: Mad Dog – ATAK, Busse – Steel Heart, A. Elshewitz – Pirate, Trace Rinaldi – Enigma, Strider – MT, Rekat – Sifu, Benchmade – Skirmish, Chris Reeve – Sebenza, Microtech – D/A Terzuola custom / Ultratech i wiele, na prawdę wiele innych noży…


Na stanowisku Alertu i Świata Noży było w czym wybierać.

 

Survival sheath IWB cordura custom szelki and rzep system by Marecki


„Trzymam w ręku Mad Doga!”

Jednak to nie noże były tam najważniejsze, ale ludzie. Na prawdę cieszę się, że mogłem poznać wszystkich tych, z którymi rozmawiałem do tej pory jedynie internetowo. Na zlocie pojawiło się sporo znanych mi osób, wszystkich Was pozdrawiam i dziękuję za wspólną rozmowę. Słowa uznania kieruję dla organizatorów za zorganizowanie profesjonalnej i kulturalnej imprezy na poziomie – oby więcej takich!


Po co tym wszystkim ludziom tyle tych noży?

Niestety, co dobre, szybko się kończy, o godzinie 19, juz na prawdę wyczerpani, ja, Desmodus i Baca, pożegnawszy się z wszystkimi, udaliśmy się w pięcio godzinną podróż powrotną, która zresztą minęła nam bardzo szybko, wszak było, co wspominać i o czym opowiadać.

Do następnego spotkania!