„Sprężyny” zawsze mnie kręciły. Duże, małe, bazarowe, renomowanych firm – bez znaczenia, jeśli to automat, to już zasługuje, bym wziął go w rękę i chociaż obejrzał. Gdy Jarek wspomniał, że ma na składzie OX’a, nawet nie przypuszczałem, że zaraz zostanę właścicielem noża, który jest ojcem amerykańskich automatów z blokadą plunge lock.

A oto jego historia. W roku 1958 w Stanach Zjednoczonych weszło prawo, zabraniające cywilom posiadania noży automatycznych. Nikt przy zdrowych zmysłach nie projektuje, a już tym bardziej nie produkuje „do szuflady”, więc rozwój takich konstrukcji zatrzymał się. Jednak jest coś w automatach, co wzbudza zainteresowanie ludzi ze służb mundurowych. Zauważył to w roku 1987 Ron Miller i postanowił zrobić taki nóż, do prac nad projektem dołączył Charli Ochs ze swoją znajomość potrzeb służb specjalnych i tak powstał sławny Black Knife.

Konstrukcja genialnie prosta, maksymalnie wykorzystująca możliwości numerycznych obrabiarek i w takim samym stopniu redukująca prace rąk ludzkich przy montażu. Rękojeść to 2 (słownie : dwie) aluminiowe części, skręcane czterema śrubami, żadnych linersów, bolsterów, okładzin. Śruby mają główki Phillips, doceni to każdy, kto musi w nie trafić automatycznym wkrętakiem. Głownia blokowana jest w obu skrajnych pozycjach, zamkniętej i otwartej. Blokadę zwalnia się prostym naciśnięciem jednego przycisku. Do wyrzucenia głowni z rękojeści użyto sprężyny, która wywiera stały nacisk na nią co gwarantuje, że nóż zawsze się otworzy do końca. Nie zapewniały tego rozwiązania wcześniejsze, gdzie po popchnieciu przez sprężynę głownia poruszała się tylko dzięki swojej bezwładności. Jeśli coś zatrzymało głownię w jej ruchu ku pozycji otwartej, pozostawała niezablokowana w położeniu trudnym do przewidzenia, a po ciemku również do określenia bez ryzykownego macania (tak, wiem że wydziwiam, ale na upartego to prawda).

Nóż cieszył się powodzeniem, był kupowany przez indywidualnych nabywców spośród żołnierzy i policjantów oraz przez formacje wojskowe takie, jak SEAL Teams, Special Boat Unit, Explosives Ordnance Demolitions. Nożem zainteresowały się też CIA, Special Forces, KGB i podobne środowiska, jednak specyfika ich działań wymagała uczynienia noża anonimowym. Zaczęto wypuszczać egzemplarze bez oznaczeń takich, jak producent, kraj wytworzenia czy numer seryjny. Ta praktyka zaowocowała powstawaniem kopii Black Knife’a, na które już czekali dealerzy nie nadążający z zaspokajaniem popytu. Kopie wytwarzane na numerycznych obrabiarkach trudno było odróżnić od orginałów. Były to praktyki najzupełniej legalne, gdyż Ron Miller nigdy nie opatentował swoich rozwiązań. Wykorzystując jego pomysły, produkcję automatów prowadziły tak znane firmy jak Boker, Benchmade, Barrel Industries, Microtech, Paragon oraz inne. Black Knife’a produkowano od 1987 do 1994 roku wytwarzając od 8000 do 10000 sztuk ( trudno policzyć egzemplarze z nienumerowanych partii ).

Gdy w roku 1995 zmarł Ron Miller, produkcję noża podjął jego współtwórca Charlie Ochs ( Ox Forge ), wykorzystując orginalne plany i park maszynowy. Obecna wersja różni się od orginału ułożeniem bruzd na rękojeści, dołożonym klipsem do noszenia noża zapiętego o rant kieszeni oraz oznaczeniem na głowni, jest to napis „OX ENT. BLK-nn” – w przypadku egzemplarza posiadanego przeze mnie „nn” to 2003, nóż jest z 2003 roku.

Głownia długa na 95 mm i gruba na 3 mm jest wykonana ze stali 440C zahartowanej do twardości 58HRC. Wykończona jest oxydą na czarno, zresztą tak samo śruby. Klips pokryty jest czarnym chromem – o czym boleśnie się przekonałem, gdyż podginałem klips aby mocniej trzymał się kieszeni i lepiej ją łapał przy wsuwaniu noża, chrom nie jest elastyczny i odprysnął podczas tej operacji. Nóż jest duży, otwarty ma 238 mm długości, rękojeść 140 mm przy grubości 17 mm i wysokości 34 mm znacząco wypycha kieszeń. Ciężar 20 dkg, to się czuje. Co mnie w ogóle nie przeszkadza. W ręce leży wygodnie i bezpiecznie, palce nie zsuną się na ostrze przy wbijaniu.

Nie przeprowadzałem jakichś specjalnych testów, po prostu noszę go ze sobą i w miarę potrzeb stosuję. Więc tak, krojenie – jedzenie, kartony, linki – bez zastrzeżeń. Struganie gałązek też się powiodło, ale już ich rąbanie nie jest efektywne. Większość masy noża siedzi w rękojeści, więc każdy chyba rozumie, że nie jest to nóż do rąbania. Jego specjalnością jest przecinanie – nie śmiać się, ludzie potrafią mieć dziwne wymagania. I teraz muszę wyjawić, że znalazłem poważny błąd konstrukcyjny. W obu położeniach głowni blokada ją zabezpiecza, ale nie trzyma jak wmurowana. Jest bladeplay. W pozycji otwartej to nie problem. Sprężyna tak mocno pcha głownię, że luz można dostrzec dopiero po naciśnięciu głowni w kierunku składania co n.p. przy krojeniu nie zachodzi. Twórcy Black Knife’a wyposażyli go w regulację tego luzu, to taka mała śrubka w rękojeści, wykręca sie ją, aż głownia po otwarciu zamiast opierać się o rękojeść, zaklinuje się pomiędzy tą śrubką a blokadą. Domyślam się, że w czasie, gdy powstawał Black Knife, był to szczyt precyzji, ten nóż dziś dałoby się wykonać dokładniej – ale OX Forge opiera się na oryginalnej, historycznej dokumentacji. Błędem wg mnie jest natomiast brak takiej samej regulacji przy głowni zamkniętej. Jeśli ściśniemy zamknięty nóż w dłoni, to głownia opiera się ostrzem o wewnętrzną powierzchnię rękojeści. W ten sposób tracimy ostrość, nie używając noża. Z początku chciałem go jakoś udoskonalić, usunąć tą wadę ale …. nie będę tego robił. Mam historycznego Black Knife’a, takiego, jakim był.
Korzystałem z artykułu, zamieszczonego w „Tactical Knives Magazine”